czwartek, 14 kwietnia 2016

Spring is coming...

No tak... obiecałam sobie, że nie opublikuję piątego z rzędu wpisu ZNÓW tylko o Staśku i tak czekałam, czekałam, aż się coś wydarzy... ale nie uwierzycie! Wciąż wszystko kręci się wokół niego! ;)




W zasadzie jedyne sprawy, których nie jest on głównym tematem, to siatkówka i praca zawodowa Pawła. Aha - no i moja kolejna choroba; naprawdę mam tego dosyć (jadę właśnie na trzecim antybiotyku w ciągu trzech miesięcy; kiedy wchodzę do gabinetu lekarskiego w szpitalu w L'Bro to lekarze już pytają, czy mnie skądś nie znają...).
Jeśli chodzi o tę jedyną przyjemną z powyższych (SIATKÓWKA), to dobiega końca nasz halowy sezon (oboje mamy do rozegrania jeszcze po jednym meczu). Z jednej strony, kiedy skończą się treningi (a to już bardzo TUŻ TUŻ!), to będzie naprawdę zgroza i wielka tragedia, podwójnie - i dla mojego pociążowego brzucha, i dla mojej psychiki. Z drugiej strony... już obydwoje z Pawłem czujemy się zmęczeni całym sezonem (ja skrawkami). 
Ale, ale - póki sezon trwa, mama Stasia i Staś wędrują dzielnie z Tatą, nawet pod sam Londyn, żeby podziwiać Tatę w akcji.


Kiedy Tata męczył się i dwoił na boisku, Stach był tym bardzo podekscytowany: 
Przy okazji meczów Pawła, dwukrotnie zaprosiliśmy do nas jednego z Jego ziomków z drużyny (Luka) - przeuroczy Szwajcar, który niestety już za chwilę wraca do siebie, a szkoda, bo bardzo miło spędzaliśmy z nim czas ;)
Jesteśmy coraz lepiej zorganizowani, umiemy zapakować nasz duży wózek cały do bagażnika (a nie tylko kółka, jak to było na początku), potrafimy przewinąć i nakarmić Stacha w różnych miejscach i w różnych sytuacjach, i chyba ogólnie już coraz lepiej (mniej stresowo) radzimy sobie z podróżami (a to w samą porę, bo w okolicach majówki czekają nas nie lada wyprawy!).
Jako, że jesteśmy już bardzo blisko naszej wizyty w konsulacie, celem wyrobienia Młodemu L paszportu polsatu, dziś podjęliśmy pierwszą próbę zrobienia mu zdjęcia. Dla tych, którzy nie wiedzą - chodzi o to, żeby na zdjęciu było tylko dziecko, miało zamkniętą buzię i patrzyło w obiektyw...





Sądząc po rezultatach i liczbie rozpłakań, szacujemy, że prób będzie jeszcze co najmniej kilka(naście). 
Oboje uważamy, że Stach najlepiej wyszedł na tym (poniżej), ale czujemy, że mogłoby nie przejść z uwagi na lekko otwartą buzię...



No i niebawem dostarczą nowy fotelik samochodowy! Wybralismy taki, co to będzie mu służył długo długo, już chyba do końca Jego fotelikowej kariery.



Chyba nie pisałam, ale już jakiś czas temu przyszły nasze nowe skary plażowe (zamieścimy jakieś foto z akcji) i jeszcze nie miały swojego debiutu! ;) Bardzo nie możemy się doczekać (ja chyba mniej, niż Paweł, bo po piasku strasznie ciężko się biega, jak się nie ma mięśni na dole brzucha...), kto wie - może już niebawem ktoś z Was z nami zagra..? ;)))





Bo pogoda u nas robi się iście nieBrytyjska ;) więc aż prosi się zacząć regularnie wykorzystywać boiska plażowe.
Nawiązując wreszcie do tytułu - naprawdę mamy wiosnę! To ta pora roku, która tutaj rok temu w ogóle nie przyszła... czekałam, czekałam, i czekałam... od marca odliczałam i tęskniłam - kiedy przyjdą te miłe, cieplejsze dni? I na dobrą sprawę nie przyszły. Otóż w tym roku sprawy mają się zupełnie inaczej i już czuć miłe kwitnące zapachy w powietrzu, które jest tak przyjemnie ciepłe, że otwieramy okna i czasem trzymamy otwarte pół dnia (dopóki nie zmarznę i nie pozamykam). I są nawet dni, że nie pada i widać niebo (a Paweł już dwa razy skosił trawę). I w takie to dni wybieramy się ze Stachem na prawdziwe spacery (w sensie: nie tylko do sklepu), czasem tylko ja i Stach, czasem wszyscy troje. Dziś rekordowo spędziłam z nim na dworze ponad 3 godziny!




Doszliśmy w odległe strony naszej wioski, gdzie mieści się centrum dziecięce (sama jeszcze nigdy tak daleko nie doszłam), gdzie Stacha zważono i obejrzano, i teraz oficjalne źródła podają, że waży 7.15kg ;)











W ogóle to nie dam rady nie rozpisać się nadto o Stachu i muszę dodać, że dzielniacha przesypia już całe noce, od mniej więcej 21:30, jak Go położymy, do 6-7 rano, kiedy Tata go po raz pierwszy karmi :D Przyznam, że byliśmy już na skraju wyczerpania, kiedy w 9-tym tygodniu postanowiliśmy go więcej w nocy nie karmić... i po prostu przestaliśmy. Od 10-tego tygodnia życia (dziś Stach skończył 12) w nocy śpi i nie je ;) Nasze dziecko jest jak dotąd praktycznie bezproblemowe; wymaga jedynie jedzenia, natomiast jeśli nagle zgłodnieje i rodzice ociągają się z podaniem mu mleka - oj, potrafi zaakcentować swoje niezadowolenie! ;)





Z uwagi na szybki przyrost masy ciała, zaczęłam już powoli kupować ubranka, bo z większości powyrastał ;p Wszyscy powtarzają - dzieci szybko rosną, i one NAPRAWDĘ SZYBKO rosną! ;) 

O ile od Świąt Wielkanocnych, kiedy to gościliśmy kochanych Rodziców-Dziadków, niewiele się działo, poza codzienną rutyną - w najbliższym czasie będzie się działo znacznie więcej ;)

Czeka nas na przykład zmiana opon na letnie.. ;) Poza tym wspomniana podróż do konsulatu (napawa nas wielkim niepokojem), kolejne szczepienia Stacha, no i... ;) pojawią się kolejni Goście! ;)



 UWAGA: Celebryckie selfie z mamą:

P.S. Z Wielkanocy (nasze pierwsze święta na obczyźnie!) pozostają nam wciąż miłe wspomnienia po towarzystwie Rodziców i mazurkach... oraz pół zamrażalnika domowej roboty pasztetu :D Zdecydowanie fajniej jest jeść na śniadanie kanapkę z domowej roboty pasztetem, niż jajka i fasolki...


[Mazurek jest bardziej fotogeniczny, niż pasztet]

P.S. 2 A jeśli wciąż zastanawiacie się, do kogo najbardziej podobny jest Stach, to proszę bardzo:

..i w ogóle, to też żądamy najwyższego wymiaru kary dla Tuska. Nie ważne za co, po prostu żądamy. I już! Musimy przyznać, że wiadomości z kraju robią się coraz bardziej - i tu niestety nie wiem, czy "humorystyczne", czy "tragiczne"...

J.La