piątek, 13 listopada 2015

Zaległości...

Ponieważ na kilka miesięcy zawiesiliśmy naszą blogową działalność (wystawiając tym na ogromną próbę Waszą cierpliwość i kliko-lojalność), a teraz wzięliśmy się trochę do roboty (Paweł napisał posta, wow!!!!!! :D) - poniżej, postaram się, niczym Maciej Orłoś w telegraficznym skrócie, przedstawić Wam co się u nas mniej-więcej działo od czerwca.
Będzie to taka forma graficzno-rysunkowa. W sensie - po prostu patrzcie na zdjęcia. Uważajcie jednak, bo czasem pojawią się zdawkowe komentarze.

A więc tak...

W ciągu tych kilku miesięcy poszerzyliśmy nasz repertuar kulinarny...















 














A nawet...
























;) Pozdrawiamy!




























Amsterdam to naprawdę piękne i ciekawe miasto, warto odwiedzić. Tak samo zresztą, jak Haga. Polecamy, i dziękujemy! ;)

A wkrótce potem doczekaliśmy się wreszcie naszych późnych wakacji! ;)
Tak, owszem, pojechaliśmy do Grecji głównie wypoczywać... 


...i się objadać (powyżej najpyszniejszy deser na świecie - BAKLAWA!), ale wyjazd miał też swoje aspekty edukacyjno-społeczne, na przykład...







































Z zaciekawieniem śledziliśmy nurtujące cały świat losy Syryjskich (i nie tylko) emigrantów, szczególnie, że ponoć niemal wszyscy uderzać mieli pontonami z Turcji do nas, na Kos... więc...


Głodni wieści, nie mogąc usiedzieć spokojnie na miejscu, popędziliśmy do miasteczka, aby sprawdzić, jak się sprawy naprawdę mają (w końcu na przykład, nikt z nas w nocy nie pilnował plaży... no, chyba, że Tomek), i nasz reporterski zmysł zawiódł nas do samego centrum Kos, aż pod posterunek policji, gdzie naszym oczom ukazały się pokazywane w telewizjach całego świata namioty oraz leżący na karimatach i śmiecący całymi dniami panowie o śniadej cerze. Chcąc udokumentować te fakty wizualnie, sięgnęłam po aparat... ale Paweł mi go wyrwał, oznajmiając, że nie zrobię żadnego zdjęcia. Jak mawia mój największy idol, Król Julian - są takie sytuacje...
No więc, jako, że tym razem wygrało człowieczeństwo, a nie ciekawska cyniczna ludzka natura, pozostaje mi jedynie naszkicować Wam, to, co spostrzegliśmy, co czynię poniżej.
 

Ale - jak wiadomo - wszystko, co dobre, szybko się kończy, więc musieliśmy w końcu wrócić z ciepłej wyspy o pysznym jedzonku, do chłodnej z fasolką na śniadanie i masiotanym groszkiem na obiad...

Od tego czasu rozpoczęliśmy sezon grzewczy w naszym domku, walczymy z bardzo w tym roku agresywnym wirusem grypy oraz okazjonalnie podróżujemy do Coventry i z powrotem, to jest co weekend lub dwa, a w międzyczasie (jak nie chorujemy w domu) chodzimy do pracy. W ramach urozmaicenia...



O tak:



Na nadchodzące miesiące, życzymy Wam dużo wiruso-odporności, słońca - jak nie za oknem, to chociaż w duchu, i już strasznie strasznie nie możemy się doczekać tegorocznych świąt!



J.La